Klejnot Egiptu, czyli starożytne Teby
Królestwo Faraonów
Za wodami Morza Śródziemnego, gdzieś głęboko na suchej i pozbawionej oznak życia pustyni leży Egipt
To niepozorne państwo, odwiedzane przez miliony turystów rocznie jest przeważnie tylko punktem relaksu dla Europejczyków. Pozbawione rozległych, naturalnych parków i jezior, ma w sobie coś, co rozsławiło to miejsce na cały świat – starożytną cywilizację. Jechać do Egiptu i nie zobaczyć pamiątek po dawnej kulturze kraju to grzech.
Tysiące lat temu udało im się okrzesać siły natury na jednym z najbardziej nieprzyjaznych zakątków świata.
Sahara, bo o niej mowa, to największa pustynia świata, ciągnąca się od Oceanu Atlantyckiego aż po Morze Czerwone graniczące z Azją Mniejsza.
Ten północny skrawek Afryki poza rzekami i maleńkimi oazami to jedno z najsuchszych miejsc, do jakich możemy się dostać.
Egipcjanie dzięki swojej inteligencji i zawziętości stworzyli bezpieczną przystań dla swojej ludności, a rzeka Nil wyznacza do dziś cykl życia.
Podróż do Egiptu
Po wielu miesiącach, a w zasadzie 2 latach od wybuchu pandemii COVID-19, tęsknota za podróżami była już tak duża, że zdecydowałem się pojechać na wakacje all inclusive. Muszę przyznać, że bardzo rzadko korzystam z takiej opcji podróżowania, lecz tej kraj posiada tyle atrakcyjnych promocji wyjazdu przez biura podróży, że ciężko będzie nam znaleźć lepszą opcję na własną rękę.
Dla rodzin z dziećmi i osób zmęczonych ciągłym przemieszczaniem jest to idealny sposób na spędzenie błogiego urlopu.
Dla mnie jest to trochę męczarnia, bo lubię eksplorować każdy kraj po swojemu, bez ściśle określonego scenariusza posiłków, jaki występuje w wersji All inclusive.
Co więcej, musicie być świadomi, że taka forma podróżowania nie jest wcale przyjazna naszej planecie i środowisku, bo generuje ogromne ilości śmieci i zmarnowanego jedzenia, które mogłyby wyżywić kilka rodzin bez większych przeszkód.
Także miejcie na uwadze, że luksus nie zawsze oznacza coś dobrego, a często jest zupełnie na odwrót.
Informacje podróżne
Przed wyjazdem poza strefę Schengen warto sprawdzić jakie warunki i jakie przepisy obowiązują w danym czasie. Możecie to sprawdzić dzięki zakładce INFORMATOR
Dodam jeszcze, że na lotnisku trzeba zaopatrzyć się w kartę SIM z internetem, ponieważ cena hotelowego internetu może dochodzić do 30 dolarów amerykańskich za tydzień, co w ogóle nie idzie w parze z jakością łącza. Przed wyjściem z terminala zakupcie starter z Orange lub Vodafone i koniecznie zarejestrujcie kartę w sieci. Bez tego nic nie będzie działać.
Cena ok. 200 funtów egipskich tj. ~60zł za 10GB internetu, ok. 200 minut w kraju i 20 minut zagranicznych rozmow.
Gdzie się zatrzymałem?
Zatrzymałem się w ciekawym hotelu – SHAMS SAFAGA, oddalonym od zgiełku miasta i tłumów w miejscowości Safaga. Tutaj nie trzeba martwić się o bliskość lokalnych sklepików, dyskotek, nagabujących handlarzy z tandetnymi podróbkami, bo ich tu po prostu nie ma.
Dla naszej duszy zostaje piękny widok na Morze Czerwone, setki palm, na których zwisają różne rodzaje daktyli– podobno Egipt ma ich aż 16 gatunków– oraz piaszczysta plaża z małymi rafami koralowymi na wyciągnięcie ręki.
Safaga oddalona jest od Hurghady około 50km na południe, a na suchych kamienistych piaskach Sahary tzw. hamadach ciągną się strzeliste, zadziwiająco cudne wzniesienia gór.
O 3 w nocy docieram do hotelu z młodym Egipcjaninem i kierowcą, którzy pracują non stop od 40 godzin. Zgodnie z kulturą arabską wręczam młodemu kilka dolarów za szczęśliwe dotarcie do hotelu i miłą rozmowę. Dostaję pokój z widokiem na basen, ale bez balkonu.
Nie spodobał mi się, bo zależało mi na balkonie z widokiem na plażę.
Jak za „starych, dobrych” czasów w Egipcie panuje nadal łapówkarstwo, a uśmiechnięty boy hotelowy bardzo chętnie za 15 dolców wymienia mi pokój. Dostaję duży pokój z wielką łazienką i jeszcze większym balkonem ze wspaniałym widokiem na kołyszące się na wietrze palmy i morze. Jestem świadomy tego, że łapówki, nie są niczym dobrym, ale w tym kraju inaczej nie da się załatwić takich spraw.
Trochę inny ten Egipt
Muszę podkreślić, że w kraju faraonów jestem już 2 raz, ale nie spodziewałem się, że może być tutaj tak chłodno nocą.
Pamiętajcie, aby od grudnia do końca marca zabrać ze sobą bluzy. Widziałem, nawet osoby, które siedziały w puchowych kurtkach, jednak to jest już chyba lekka przesada jak na 17 stopni.
Kiedy na półkuli północnej trwa zima, w Egipcie nadal jest ciepło. Jedyne co może przeszkadzać to porywisty wiatr, który w słoneczny dzień, może być zdradliwy. Wydaje się, że słońce nie opala naszej skóry, ale jest zupełnie odwrotnie. W tej szerokości geograficznej warto zaopatrzyć się w filtry 35-50 SPF, bo inaczej nabawić możemy się niezłych poparzeń słonecznych. Temperatura wody Morza Czerwonego w okresie europejskiej zimy jest orzeźwiająca, a momentami delikatnie chłodna, żeby nie powiedzieć, że dla mnie ZA ZIMNA na długie kąpiele.
Długa droga do Teb
Nie długo, bo już 3 dnia od przyjazdu wsiadam do małego busa, który zawiezie mnie do najlepszej atrakcji Egiptu, czyli Karnak i Luksoru.
Wyruszam z samego rana, jeszcze przed pełnym wschodem słońca, aby dotrzeć na miejsce przed południem. Zajmie to przynajmniej 4 godziny z Safagi.
Co można robić przez 4 godziny w autobusie?
No jak to, co!? Obserwować i pstrykać fotki.
Trasa prowadzi przez wyniosłe góry hamady, na której co chwila pojawiają się krzewy o różnej intensywności zieleni. To kserofity, czyli rośliny przystosowane do terenów ekstremalnie suchych. Mimo niesprzyjających warunków rośliny są bujnie zielone.
STOP! CHECK POINT
Wzniesienia o skalistych zboczach mają strukturę tak delikatną, że pustynny wiatr z łatwością rzeźbi w nich różne kształty, a co kilkadziesiąt kilometrów mijamy tzw. Check Pointy, które są w Egipcie czymś zupełnie normalnym.
Po zamachach, jakie miały miejsce na tych terenach wiele lat temu, rząd w ramach zabezpieczenia turystów i zminimalizowaniu porwań praktycznie do zera, nakazał utworzenie policyjnych punktów kontrolnych. Każdy kierowca wjeżdżający i wyjeżdżający z takiego punktu musi podać policji ilość osób, ich narodowości i ewentualną datę powrotu.
Dzięki check pointom Egipt stał się super bezpiecznym państwem, gdzie turysta i podróżnik są chronieni w maksymalnym stopniu.
Każdy gość jest traktowany z największą troską i serdecznością. Co zresztą widać po pierwszym kontakcie z miejscowymi po wyjściu z lotniska.
Pustynia, krzew, check point. Pustynia, góra, krzewy, góra, pustynia, check point…
Droga zaczęła się ciągnąć w nieskończoność, a na horyzoncie widoczny był bezkres pomarańczowo-żółtych piasków Sahary w pełnym słońcu.
Oznaki życia na pustynii
Po 3 godzinach w oddali zauważam znaki cywilizacji. Stadiony, wielkie firmy i dziesiątki nowych apartamentów budujących się dla nowych mieszkańców. Okazuje się, że wjeżdżamy do dużego miasta Qena w Górnym Egipcie. Miasto położone na wschodnim brzegu Nilu słynie z tego, że jest jednym z największych skupisk chrześcijan koptyjskich w kraju, co z resztą widać po wielu miejscach kultu.
Dalej jest już tylko Luksor i Karnak, a ja z niecierpliwością obserwuję zmieniające się co chwila krajobrazy. Jeśli widzicie bujną zieleń na bezkresnej pustyni i domy, to znak, że gdzieś płynie Nil.
Najdłuższa rzeka Afryki, a do niedawna nawet najdłuższa rzeka świata mierzy około 6650km.
Jest niepodważalnie źródłem życia i największym dobrodziejstwem Egiptu poza złożami ropy naftowej.
Dzięki niemu rolnictwo rozwinęło się w wielki przemysł produkcyjny, który dostarcza owoce i warzywa w najdalsze zakątki tego kraju. Rosną truskawki, banany, guawy, ziemniaki, pomidory i wiele innych roślin, których Egipt nie musi importować. Większość upraw dzieje się za sprawą sprawnych osłów, które wykorzystywane są do transportu żywości jak i użyźniania terenu.
Ciekawostką jest fakt, że Egipcjanie przepadają za jabłkami, które jako jedne z nielicznych nie potrafią zaaklimatyzować się w tym kraju, a ich cena w sklepach przeraża nie jednego mieszkańca.
Poza suchymi piaskami Sahary, życie przemija mieszkańcom Egiptu w wolnym tępie.
Kobiety z gromadkami dzieci robią zakupy, kiedy mężczyźni w długich galabijach zarabiają w małych sklepikach przy drodze lub pracują na roli, zaganiając, co jakiś czas rozleniwione osły.
Na ulicy, aż wre od krzyków handlarzy, dźwięków klaksonów i głośnych silników starych motocykli.
Zaśmiecona woda życia
Obserwując Nil w wielu miejscowościach, zauważam, że jest on niestety niedoceniany. W korytach rzeki widać setki kilogramów śmieci, których pozbywają się mieszkańcy, wrzucając, co w ręce popadnie.
Leżą tam nawet martwe zwierzęta…
To smutny widok, ale mam jedno pytanie:
Czy kraj robi wszystko, aby segregacja śmieci mogła tutaj zaistnieć? Czy dopiero raczkuje jak na Filipinach?
Ci ludzie mogą nie mieć w ogóle pojęcia o takich możliwościach, a ja szczerze nie widziałem podczas żadnej z podróży służb sprzątających.
Miejsce Wybrane – Karnak
Docieram do największego kompleksu świątynnego w Egipcie, czyli Karnak, znajdującego się 3 kilometry od Luksoru. Na ogromnym parkingu, wszystkie znaki prowadzą do wejścia.
Staje przed długą Aleją Sfinksów z głowami barana, które ułożone są w jednej linii wschód-zachód, jakby chroniły wejścia do świętego miejsca. W Karnak jest tyle budowli i skomplikowanych systemów ich budowania, że nie jeden egiptolog ma tutaj zawrót głowy. W przeciwieństwie do innych egipskich przybytków ten powstawał przez wiele stuleci i posiada wiele dziedzińców, sal i komnat, na które każdy turysta potrzebowałby kilku dni, aby wszystko dokładnie zobaczyć.
Jeśli zastanawiacie się, przez jak długi czas można budować ten cud architektury, to już was oświecę.
13 STULECI!
Każdy z faraonów z dumą budowali każdy element tego egipskiego klejnotu. Wszystkie kamienne bloki i rzeźby transportowane były na barkach płynących po Nilu.
To przynajmniej jest wersja naukowa, ale nie zamierzam kłócić się z osobami, które twierdzą, że wszystko zostało stworzone przez kosmitów
Bo w sumie, widząc to wszystko własnymi oczami, nie sposób przestać myśleć, jak im się to u licha udało?
Zostańmy jednak przy realnej wersji naukowców.
W Karnak wszystko jest udekorowane z niesamowitą precyzją. Nie mogę się oprzeć i dotykam niektóry hieroglifów, które wyglądają, jakby je ktoś wyrzeźbił jeszcze wczoraj. Tyle znaków i historii na ścianach, że nie wiadomo gdzie zrobić krótki przystanek na zebranie myśli.
Podczas tej podróży dowiedziałem się, że hieroglif podobny do klucza i krzyża razem wziętych, oznacza zupełnie coś innego, niż do tej pory wiedziałem. Ankh to starożytny symbol oznaczający życie, ale aż do wizyty w Karnak nie wiedziałem, że ukazuje on tak naprawdę mapę starożytnego Egiptu. Górna, rozszerzona część nie wygląda tak przez przypadek, to delta Nilu, który za Kairem rozgałęzia się, wpływając do Morza Śródziemnego. Jego podstawa i kształt krzyża to podział kraju na część zachodnią, wschodnią i Egipt Górny na południu.
Kiedy najlepiej wybrać się do Karnak i jakie są ceny?
Aby dobrze przyjrzeć się każdej płaskorzeźbie, posągom i całemu temu przybytkowi najlepiej wybrać się tu o poranku lub przed zachodem słońca, kiedy naturalne światło wpada do świątyni pod odpowiednim kątem.
Transport to kwestia wyboru. Można wybrać się samemu autobusem ze stacji GO Bus Hurghada za ok. 80zł w 2 strony, bądź wybrać się na wycieczkę z biurem podróży za 90-100 dolarów amerykańskich z posiłkiem, rejsem po Nilu i wszystkimi biletami wstępu po Karnak i Luksorze.
Wejście do Karnak to 200 funtów egipskich tj. trochę ponad 50 złotych.
Za najlepszą świątynie Egiptu 50zł to zdecydowanie TANIOCHA! c
Czym jest Karnak?
Przed wiekami te tereny były dawnymi Tebami, miejscem błogosławionym, które dziś dzielą się na Luksor i Karnak.
Większość z budowli zawdzięczamy trzem panującym Totmesom i Hatszepsut, którzy włożyli w to miejsce ogrom pracy na cześć Amona-Ra.
Do kompleksu świątynnego wchodzą: największa świątynia poświęcona bogowi urodzaju, płodności i wiatru – Amon- Ra, świątynia Montu– żony boga Amona-Ra, wielkie posągi faraona Ramzesa II, świątynia Amenhotepa II, największa sala kolumnowa na świecie tzw. Wielka Sala Hypostylowa ze 134 kolumnami, Święte Jezioro w Karnak, przepiękne obeliski, Świątynia Ramzesa III, świątynia Chonsu i Opet.
Miejsce oferuje jeszcze jedną atrakcję, która odbywa się codziennie, lecz musimy dobrze sprawdzić, w jakim języku o danej godzinie i w danym dniu jest prowadzona, a mianowicie pokaz „światło i dźwięk” w różnych językach (więcej znajdziecie na Sound And Light Show)
Wsiadam w łódkę i płynę na drugi brzeg Nilu…